Bambi, który nigdy nie dorasta. Czy da się policzyć sarny?
Na pierwszy rzut oka sarna wygląda dziecinnie. Kilkanaście kilogramów na patykowatych nogach sprawia wrażenie zwierzęcia, które jeszcze z czasem dorośnie i stanie się pięknym jeleniem. Tymczasem jeleń i sarna to zupełnie inne gatunki...
8 sierpnia 1942 r. na ekrany amerykańskich kin weszła zupełnie nowa animacja Walta Disneya. Krytycy nie przyjęli jej ciepło. Bajka o małym jelonku Bambi nie podbiła początkowo również serc widzów. W pierwszym okresie nie zwróciły się nawet nakłady na produkcję (1,7 mln dolarów). Disney jednak nie rezygnował i zdołał wypromować „Bambiego”. Dziś ta bajka to absolutny klasyk animacji, którą ogląda się przyjemnie, zapominając o tym, że pada tam jedynie 800 słów. Całe pokolenia wyrabiały sobie na jego podstawie zdanie na temat myślistwa, a do podręczników socjologii przeszedł termin „bambinizm”, czyli pewne infantylne postrzeganie świata przyrody. „Bambi” odniósł jeszcze jeden sukces. Zupełnie wyparł ze świadomości ludzkiej inny gatunek – sarnę.
Sarna to nie Bambi
W czerwcu jechałem leśnym duktem. Nagle tuż przed maską samochodu przebiegła sarna. To nie była ucieczka. Prędzej próba zwrócenia na siebie uwagi. Przyhamowałem. A po chwili zobaczyłem, co było przyczyną tej koziej manifestacji. Na drodze, na pasie zieleni utworzonym pomiędzy koleinami wyjeżdżonymi przez samochód, przycupnęła malutka sarenka. Z pewnością nie miała więcej niż kilka dni. Wiem, że do takich zwierząt nie można podchodzić. Wiem, że dotknięcie malca to dla niego wyrok śmierci, bo jeżeli nawet nie umrze ze strachu, to nasz zapach sprawi, że zostanie namierzony przez drapieżniki. Inaczej jest dla nich niewyczuwalny. Dopóki drapieżcy go nie zobaczą, nie są w stanie go zaatakować. A dojrzeć go niełatwo. Ma instynkt warowania i trwania w bezruchu. Ma również cętki na grzbiecie, które utrudniają znalezienie go w trawie. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej słodkie stworzenie, ale muszę przyznać, że moje pierwsze skojarzenie było z... Bambim. Młode jelenia i sarny są do siebie bardzo podobne, mimo że to jednak inne gatunki. Tymczasem w Polsce wciąż wiele osób uważa, że sarna to żona jelenia, a kozioł to po prostu jeszcze dziecko. Jakie są różnice?
Król vs pętak
Gdy człowiek przyjrzy się obu gatunkom, anatomiczne różnice są oczywiste. Przede wszystkim sarny (odpowiednio koza i kozioł) są dużo mniejsze niż jelenie, których waga potrafi dochodzić do 200 kg. Tymczasem waga kozła nie przekroczy 25 kg. Jednocześnie różnią się rogi obu gatunków. U jeleni olbrzymie wieńce potrafią osiągać rozmiary nawet do 1 metra. Tymczasem u koziołka nie przekraczają one 30 cm. Jednocześnie ważną różnicą jest zad. O ile u jelenia jest on zakończony krótkim ogonem, o tyle u saren zobaczymy z tyłu białą sierść zwaną przez myśliwych lustrem. Różna jest również sierść obu gatunków. Sarny są bardziej rude. Zwykle łatwo odróżnić oba gatunki, widząc je w środowisku naturalnym, po ich liczebności. Jelenie tworzą liczne chmary, składające się nawet z kilkudziesięciu osobników. Tymczasem sarny tworzą niewielkie stada zwane rudlami. Oba gatunki uchodzą za leśne, jednak to sarny są bardziej uzależnione od otwartych przestrzeni. Często spotkamy je na polach. Można powiedzieć, że stale umilają czas podróżnym jadącym autostradami czy pociągami. Tak się bowiem składa, że podróżując, po prostu nie sposób ich nie zauważyć na horyzoncie.
Problemy z liczeniem
Nie ma żadnego problemu z tym, aby spotkać kozła czy kozę. To gatunek całkowicie pospolity w naszym kraju. Główny Urząd Statystyczny szacuje, że jest ich około 887 tys.. To imponująca liczba, ale z pewnością niezbyt dokładna. Problem jest bowiem taki, że sarny bardzo trudno policzyć. Jak wskazuje Bruno Hespeler w swojej monografii „Sarna w Europie”, wszystkie próby wskazania liczby tych zwierząt obarczone były ogromnym błędem. Jako przykład podaje lotnisko w Zurychu, gdzie na zamkniętym terenie żyło swego czasu kilka stad. Na zamkniętej przestrzeni las rósł tylko na rubieżach. Teren idealny dla saren, które nie przeszkadzały również pilotom. Wszystko zmieniło się, gdy w Zurychu zaczęły lądować samoloty z silnikami opuszczonymi poniżej skrzydeł. To sprawiało realne zagrożenie dla pasażerów, bo zwierzę mogło zostać wciągnięte do środka. Postanowiono więc sarny na tym terenie wybić. Z ostatniej inwentaryzacji wynikało, że na terenie ograniczonym wysokimi płotami powinno znajdować się około 40 saren. Tymczasem zastrzelono ich dokładnie 215. Podobnych przykładów jest więcej. Można więc przyjąć, że liczba saren w naszym kraju jest duża, a populacja stabilna. Większość badaczy jest zdania, że tak wielu przedstawicieli tego gatunku nie było nigdy w historii. Wiedzą o tym myśliwi, którzy w ubiegłym roku zastrzelili 203 tys. kóz i kozłów. Mięso tych zwierząt jest szczególnie cenione przez konsumentów. Spośród dziczyzny to najcenniejszy produkt, za który w skupie dzikiej zwierzyny można uzyskać kilkanaście złotych za kilogram. To zwykle czterokrotnie więcej niż dostają myśliwi za dzika.
Zwierzę z ziół
Na walory smakowe mięsa z pewnością może mieć wpływ wyjątkowa dieta tych zwierząt. Jej zróżnicowanie przełożyło się również na sukces demograficzny, jaki odnoszą te zwierzęta. Naukowcy ze Szwajcarii wyliczyli, że z 500 gatunków roślin znajdujących się w tym kraju w menu sarny znalazło się około 70 proc. Bardzo chętnie wybierają one rośliny zielne, ale także potrafią jeść takie, które są dla człowieka trujące. Przykładem może być wilcza jagoda. Mimo że sarny to roślinożercy, zdarzają się przykłady spożywania przez nie innych pokarmów. Kozy po porodzie zjadają łożysko. Zaobserwowano również, że sarny potrafiły wyjadać szczeżuję wielką (rodzaj małży) albo nawet gotowanego w ziołach kurczaka wyrzucanego na kompost. Mimo że to ciągle ekstremalne przykłady, to kto wie, czy za jakiś czas sarny nie zmienią swoich przyzwyczajeń. Już dziś widać, że żyją coraz bliżej ludzi. Coraz częściej pojawiają się w miastach i dają o sobie znać. Może wtedy zrozumiemy, że jednak dużo różni je od Bambiego.