Kot, co się Göringowi wymykał. Ryszard, rysio, ryś
Mało osób w Polsce widziało rysia w jego naturalnym środowisku. To zwierzę ciche, nierzucające się w oczy i bardzo rzadkie. Dość powiedzieć, że w całej Polsce jego populacja to około 400 sztuk.
Polowanie było jedną z arystokratycznych rozrywek II Rzeczypospolitej. Wielu najważniejszych polityków w Polsce uprawiało czynne myślistwo. Jednak największym fanem strzelania był chyba prezydent Ignacy Mościcki. To on rozpoczął organizowanie słynnych polowań hubertowskich w Spale, na które zjeżdżali myśliwi z całego kraju. Jednocześnie z łowów zrobił również element dyplomacji. Na polowania w Polsce przybywali politycy z całej Europy. Gośćmi Mościckiego byli m.in.: regent Królestwa Węgier Miklós Horthy, włoski minister spraw zagranicznych Galeazzo Ciano (jego żoną była córka Benito Mussoliniego), szef policji Trzeciej Rzeszy Heinrich Himmler. Jednak nikt nie zasmakował w polowaniach w Polsce tak jak Hermann Göring. Pierwszy raz niemiecki polityk pojawił się w Puszczy Białowieskiej w 1935 r. na polowaniu, w którym oprócz Ignacego Mościckiego brali udział marszałek Senatu Władysław Raczkiewicz, generałowie Kazimierz Sosnkowski i Kazimierz Fabrycy. Misja Göringa zakończyła się fiaskiem. Nie dość, że nie udało mu się przekonać Polski do wspólnego ataku na Związek Sowiecki, to i wielkiego strzelania nie było. Niemiec zabił jedynie dwa dziki. Ranił również wilka i wydłużył swój pobyt, aby dojść postrzałka, ale go nie odnalazł. Göring polował w Puszczy Białowieskiej czterokrotnie. Jego marzeniem było osaczyć rysia. Według „Encyklopedii Puszczy Białowieskiej” ten bliski współpracownik Hitlera zabił w sumie 19 dzików, trzy wilki (te trofea znalazły się w jego prywatnym muzeum) i lisa. Nie udało mu się jednak zastrzelić upragnionego rysia. Ten zawsze okazywał się sprytniejszy od nazisty.
Jaki ryś?
Ryś przez ostatnie kilkaset lat był obiektem pragnień myśliwych. Jak pisały „Echa Leśne”, skóra tego kota była warta 65 owiec lub 10 wołów. O prestiżu, jakim cieszyły się rysie, może świadczyć chociażby to, że jego futro wykorzystywano w stroju husarii. Z pewnością wynikało to z jednej strony z niewielkiej liczebności tego ssaka, a z drugiej z jego mitycznej agresji. Tak się składa, że ryś prowadzi samotniczy tryb życia i potrzebuje ogromnych areałów. Szacuje się, że użytkuje powierzchnię ok. 130 km2 (samica) i 250 km2 (samiec). Na takim obszarze trudno go spotkać. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że ryś nie jest zbyt mobilny. W ciągu jednej nocy pokonuje średnio od 7 do 20 km. To niewiele. Podobnie jak wszystkie kotowate, i on większość dnia po prostu przesypia. Przeciętnie jest aktywny ok. 6,5 godziny na dobę. Zwykle w nocy, co zdecydowanie utrudnia „nakrycie” go w warunkach naturalnych. Niekiedy jednak to się zdarza i przeważnie są to zaskakujące konfrontacje.
Tak było na przykład, kiedy zwierzę pojawiło się w mojej okolicy. Prawdopodobnie „nasz” ryś przywędrował z Puszczy Kampinoskiej, gdyż miał na sobie obrożę telemetryczną. Był widziany kilkakrotnie i za każdym razem była to ciekawa historia. Najpierw trafił na myśliwego, który ukryty na ambonie, czekał na dzika. – Rzeczywiście miałem wrażenie, że coś się wokół kręci – opowiada myśliwy. – W końcu jednak pojawiły się dziki. Udało mi się zabić jednego. Poszedłem sprawdzić, czy leży. Po upewnieniu się, stwierdziłem, że zapomniałem noża z samochodu. Gdy wróciłem po dzika, okazało się, że na jego ciele dosłownie siedzi… ryś. Opis nie oddaje tego widoku. To dość duże zwierzę – mówi nam myśliwy. Przez dłuższą chwilę stał oko w oko z drapieżnikiem, który wcale nie chciał odpuścić. W końcu się wycofał. Zabawna była relacja robotników leśnych ze spotkania z dzikim kotem. Naszli oni rysia, gdy leżał na zrębie na wyciętych drzewach. Nic sobie nie robił z ich obecności. Jednak robotnicy mieli pracę do wykonania. Chcieli więc odstraszyć zwierzę. Jeden z nich rzucił w nie plastikową butelką. I wtedy wszyscy otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia – ryś bowiem zaczął się nią bawić jak kot.
Introdukcja ssaków
Nie wszystkie rysie są tak dzikie, jak to sobie wyobrażamy. Część z nich to uratowane przez ludzi i wychowane w warunkach zamkniętych zwierzęta, które zostały wypuszczone do środowiska. Takie osobniki nie mają zbyt dużych szans na przeżycie. Wiele z nich ginie pod kołami samochodów. Części jednak udaje się przeżyć, co zwiększa pulę genową i daje szansę na rozwijanie się gatunku. Największą trudnością jest jednak to, że w związku z rozwojem drogowej infrastruktury rysie w dużej mierze mają do siebie odcięty dostęp. Obszary występowania rysia w Polsce są zatem podzielone na małe, izolowane fragmenty, co z jednej strony nie sprzyja trwałemu istnieniu tego gatunku, a z drugiej uniemożliwia dalszą ekspansję tych drapieżników i rozszerzenie areału jego występowania. Mimo że od kilkudziesięciu lat nie polujemy na te zwierzęta, nadal nie odbudowują one liczebności tak, jak byśmy tego sobie życzyli. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce żyją dziś 434 rysie. Najwięcej na Podkarpaciu – blisko 300. Warto zwrócić uwagę, że zwierzę to nie jest kłopotliwe dla ludzi, a jedynym trudnym do zaakceptowania skutkiem jego działalności może być spadek liczebności zwierząt parzystokopytnych, głównie saren, które stanowią około 60–70 proc. menu tego kota. Badania w Puszczy Białowieskiej wykazały, że jeden ryś zabija średnio cztery sarny i jednego jelenia miesięcznie (około 66 sztuk ssaków kopytnych rocznie). To jednak niewielka cena za powrót tych kotów do naszych lasów. Kto wie, może kiedyś znów staniemy się krajem rysia i znowu będzie on musiał się chować przed zachodnimi politykami?