Dzień był pochmurny, wręcz ponury i mglisty. W oddali jednak zamajaczyła jakaś niewyraźna postać. Z dużej odległości i za mglistą zasłoną niewiele można było dostrzec. Rozpoznanie sylwetki graniczyło z cudem i jedynie wyobraźnia przychodziła z odpowiedziami, których było całe mnóstwo. O tak, w takiej sytuacji na wyobraźnię można liczyć! Pięknie domalowuje sobie obrazy i podpowiada odpowiedzi, które zwykle daleko odbiegają od rzeczywistości.

Najpierw więc pomyślałem, że gdzieś za tą półprzezroczystą, mglistą zasłoną jest wilk, a może nawet jest tam cała wataha. Wraz z każdym kolejnym krokiem sylwetka jednak wydawała się zbyt wysoka jak na wilka. Zatem żubr? Wyobraźnia podpowiada, że to żubr, ba na pewno żubr!

Wytrzeszczając gałki oczne do granic ich naturalnej wytrzymałości odnosiłem wrażenie, że i ja jestem obserwowany. Mgła zaś wydawała się być coraz rzadsza, jakby bardziej przejrzysta, choć w rzeczywistości tak się wcale nie działo. To dzięki powolnemu zbliżaniu się do wciąż nierozpoznanej postaci, jej sylwetka zaczęła rysować się jakby wyraźniej. Czyżby łania? A nawet dwie łanie - rzekłem do siebie samego nieco zawiedziony. Po tych wszystkich obrazach, które zdążyłem sobie wyobrazić, spodziewałem się jednak czegoś wyjątkowego. Po chwili jednak spostrzegłem, że i to spotkanie było wyjątkowe. Zarówno ja, jak i te dwie łanie, zastanawialiśmy się, czy aby nie mamy też do czynienia z wilkiem. I tu już nie przemawiała do mnie wyobraźnia, ale zmysły, które zaczęły rejestrować rzeczywisty, choć wciąż zamglony obraz.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel