Modliszki w Puszczy Białowieskiej można spotkać już niemal wszędzie. To znaczy, może nie tyle w samym lesie, co na jego obrzeżach, czyli na łąkach, a nawet w ogrodach.

Ta, którą spotkałem jesienią była doskonale zamaskowana i pomimo wstępnej niechęci do fotograficznej sesji (próbowała ucieczki), w końcu postanowiła zaprezentować swoje wdzięki w blasku zachodzącego słońca. 

Napisałem „ucieczki”? W zasadzie trudno nazwać jej bardzo powolne ruchy ucieczką, ale w jej mniemaniu pewnie był to jakiś sposób ratunku. Co mnie jednak zastanowiło, to fakt, że nie skorzystała z umiejętności latania i nie próbowała uciec przed moim wścibstwem bardziej zdecydowanie. Ostatecznie dałem za wygraną. Modliszka nigdzie nie odleciała, a dla mnie przyszedł czas powrotu do domu. Na kolejne spotkania z modliszkami trzeba poczekać kilka miesięcy.

W tym roku usiłowałem znaleźć gniazdo założone przez samicę modliszki. Do tej pory mi się nie udało, musi być doskonale zamaskowane, podobnie jak gniazdo tygrzyka paskowanego - opowiadałem wam już o nim. O ile jednak „urnę” tygrzyka udaje mi się namierzyć dość sprawnie, o tyle gniazdo modliszki wciąż pozostaje niedostępne. Gdy znajdę, na pewno się o tym dowiecie. 

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel