Dzisiejszy dzień lis mógł zaliczyć do niezwykle udanych. Podczas przechadzki po łące, ze zdumieniem odkrył, że posiłek jest w zasięgu kłapnięcia zębami. Nie musiał właściwie nic robić - żadnych skoków, wysiłku, czy długich obserwacji. Ofiara wręcz sama prosiła się o pożarcie, podchodząc mu niemal pod nos.
Łupem lisa padł prawdopodobnie mały gryzoń. Gdy lis zakończył posiłek, obejrzał się jeszcze w ślad po zdobyczy, jakby nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Łatwy kąsek najwyraźniej rozbudził apetyt. Od razu zabrał się więc za przeczesywanie okolicznych zarośli, z myślą o dokładce. Nic jednak nie znalazł. Za dużo chciał szczęścia na raz.