Co wieczór słychać na łąkach charakterystyczne szczekanie i piski. To sarna z rogaczem oddają się szalonym gonitwom. W sierpniu możemy obserwować ich miłosne zmagania. Nie przegapmy tego pięknego widowiska.
Do miłosnych igraszek, kozły (samce sarny) przygotowują się już od późnej wiosny. W leśnych zakątkach starają się wyznaczyć dla siebie jak najlepszy rewir. O jakości zdobytej siedziby świadczy nie tylko ilość dostępnego pokarmu, ale także dogodne warunki do ukrycia.
Na przełomie czerwca i lipca widzieliśmy już dumnie prężące się samce, zawadiacko broniące swoich ostoi. Mogliśmy też obserwować jak przepełnione energią uderzały parostkami o pnie okolicznych drzew. Nie był to wcale wynik swędzenia. Parostki były już twarde i dawno zgubiły pokrywający je scypuł. Przyczyna tkwiła w naddatku testosteronu.
Pozostawione na drzewach ślady wyznaczały zarazem granice ostoi. Pilnujący terenu rogacz obchodził teren, zadziornie przechylając głowę. Był nastawiony niezwykle bojowo, raz po raz w charakterystyczny sposób szczekając ostrzegawczo na konkurencję. Lepiej by inne kozły nie wchodziły mu wówczas w drogę.
Od 15 lipca do niemal końca sierpnia trwa u saren okres rui. Samice (kozy) wydają cienkie, piskliwe dźwięki mające na celu przywołać rogacza. Temu też służą wydzielane przez nie specjalne zapachy. W ten sposób wabione samce wychodzą ze swoich ostoi, a odgłosy szczekania, niemal codziennie przerywają wieczorną ciszę.
Sarny gdy widzą zbliżającego się partnera zaczynają uciekać. Łatwo się jednak zorientować, że ucieczka jest pozorna. Samica zatacza coraz mniejsze koła, a rogacz podbiega bliżej. Ucieczka jest udawana, także dlatego, iż często w pobliżu żerują młode koźlaki. Mama za żadne skarby nie zostawi potomstwa, nawet w tak rozkosznej sytuacji.
Do aktu miłosnego dochodzi kilkukrotnie, a samiec co rusz odpoczywa, wylegując się w trawie. Gdy wreszcie zaspokoją swe żądze, dając początek nowemu życiu, rogacz oddali się w poszukiwaniu kolejnej partnerki.