Rykowisko tego roku z całą pewnością przejdzie do puszczańskiej historii. Byki zaczęły ryczeć wyjątkowo wcześnie, tuż po połowie sierpnia. Na dodatek w ciepłe, letnie noce - co zaskoczyło wszystkich moich znajomych. Pod koniec sierpnia byki rozryczały się już na dobre i cała Puszcza Białowieska grzmiała od ich miłosnych zawołań oraz wezwań rywali do walki. Echo porykiwania roznosiło się najlepiej nocą, ale nawet kilka godzin po wschodzie słońca dało się jeszcze słyszeć stęsknione głosy miłości. Miałem to szczęście, że nie musiałem się właściwie nigdzie wybierać, wystarczyło tylko wyjść na ganek, by podziwiać ten akustyczny coroczny spektakl. Niektóre podchodziły naprawdę blisko, dając niski, basowy pomruk.

 

Rykowisko nie stanowi jednak dla jeleni zbyt szczęśliwego okresu, ich ryk działa bowiem na wilki jak wabik. „Tu jestem, tu jestem, zjedz mnie” - byki zdają się głosić wilkom dobrą nowinę. I tak też się dzieje w istocie. Wilki nie mają najmniejszego kłopotu ze zlokalizowaniem przyszłego posiłku, nawet ze znacznej odległości. Potem, w pogoni dzieła dopełnia już doskonały zmysł powonienia. Wiele byków pada od wilczych kłów w okresie rykowiska, no ale widać natura tak właśnie chce.

Są tacy, co mówią – „rykowisko dla jeleni, nie dla myśliwych”, ale czymże jest wilk jeśli nie myśliwym? Do wilków takie hasła zdają się nie przemawiać i nie dostrzegłem, by kiedykolwiek takimi hasłami się przejmowały. Polują, jedzą i znowu polują.



Rykowisko wydaje się być zakończone, byki ucichły, a ostatnie słyszałem dwudziestego szóstego, bądź dwudziestego siódmego września. Być może gdzieś w Puszczy jeszcze jakieś byki ryczą, ale w tej okolicy, w której przebywam zrobiło się cicho. I pomyśleć, ze w minionych latach to była dopiero połowa rykowiska, no ale zaczynało się też ono o wiele później.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel