Niebo tego dnia było pięknie udekorowane szarobiałymi chmurami, altostratusami. Z łąki przylegającej tuż do wsi widoczna była wyraźnie wieża kościelna. Było bardzo blisko do zabudowań i nie spodziewałem się tu żadnego większego zwierzęcia. Tymczasem, z pobliskich zarośli powoli wyłoniła się brązowa sylwetka. Przystanęła na chwilę, po czym skierowała kroki wprost na mnie.

Nie bardzo miałem się gdzie schować, pozostawało zwierzaka spłoszyć, albo stać nieruchomo jak słup soli i czekać na rozwój wydarzeń. Domyślacie się zapewne, że wybrałem drugą opcję. 

Młody koziołek bardzo powoli zbliżał się do mnie. Skąd wiadomo, że młody? O tym jak rozpoznać wiek koziołka opowiem wam w oddzielnym artykule - zajrzyjcie koniecznie do działu EDUKACJA. Podpowiem tylko, że nie chodzi tylko o parostki, czyli poroże jakie nosi na głowie, bo to może być mylące.


Koziołek skubiąc sobie ziele, powoli kroczył w moją stronę. Nie śpieszyło mu się zbytnio, bo i po co miałoby mu się spieszyć, za to ja odczuwałem coraz większy dyskomfort bezruchu. Nie wiem jak długo podnosiłem aparat do oka, ale trwało to koszmarnie długo. Każdy gwałtowny ruch wypłoszyłby koziołka, a tego absolutnie nie chciałem, tym bardziej, że zbliżył się on do mnie na odległość zaledwie kilku metrów.


Podnosiłem więc aparat bardzo powoli, wstrzymując ruch i oddech za każdym razem, gdy zwierzę podnosiło głowę. Kozioł żując jakieś rarytasy świdrował wzrokiem moją postać, czujnie przy tym nasłuchując. Najwyraźniej sarna nie rozpoznała zagrożenia, ale musiałem zachowywać się bardzo subtelnie. W końcu, po dłuższej chwili udało mi się przyłożyć aparat do oka i uchwycić kozła w kadr.

Koziołek nie zorientował się na początku, że intruz znajduje się tuż obok niego i w trakcie robienia zdjęć spokojnie się przemieszczał. Jednak w pewnej chwili albo poczuł wiatr, albo moja sylwetka przestała mu pasować do otoczenia i stojąc jak wryty przeszywał mnie spojrzeniem. Wiedziałem, że za chwilę wypali jak z procy. To była już ostatnia chwila na wykonanie w miarę dobrych zdjęć. Nacisnąłem więc przycisk migawki i nagle… obiekt zniknął z kadru. Gdzie jest? A pędzi już przez skoszoną łąkę gdzieś w zarośla. Taka już natura saren, że ucieczka bywa jedyną drogą na przeżycie.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel