Zazwyczaj jest tak, że mrówki pomagają sobie w rozczłonkowaniu pokarmu, bądź w jego wleczeniu do gniazda. Nie oznacza to jednak, że tak się dzieje za każdym razem. Bywa, że  pojedyncza mrówka musi zmierzyć się sama z największym nawet ciężarem. Z pełnym poświęcenia uporem będzie spełniać swój obowiązek tak długo, jak tylko da radę. Najczęściej zaś daje radę do samego końca. Mrówki nie znają bowiem popularnego u ludzi stwierdzenia: „nie warto”, „to nic nie zmieni”, „niech inni to zrobią” i temu podobnych. 

Szedłem w kierunku Dziedzinki, gdy mój wzrok przykuł niewielki ruch na piasku, zaledwie kilka metrów przede mną. Podszedłem bliżej i dostrzegłem, że niewielka mrówka boryka się z ogromnym ciężarem, wiele razy od niej większego, drapieżnego łowika.



Z początku sądziłem, że inne mrówki, które znajdowały się niedaleko, pomogą jej w dźwiganiu ciężaru, ale nic takiego nie nastąpiło. Szczerze przyznam, że było to dla mnie bardzo zastanawiające. Czyżby współlokatorzy mrówczej metropolii stwierdzili, że łowik nie jest zbyt ciężki dla jednej mrówki?

No skoro tak, to przyglądam się dalej. Muszę przyznać, że nasza mrówka radziła sobie doskonale, choć zdarzały się też ciężkie chwile. Silny uścisk mrówczych żuwaczek na goleniu łowika zapewniał pewność chwytu, ale największą pracę robiły jednak odnóża. Łowik z minuty na minutę znajdował się coraz bliżej spiżarni mrówek, do której trafił już raczej poćwiartowany.



Widziałem w swoim życiu wiele gatunków mrówek i zawsze doceniałem ich zbiorową mobilizację oraz upór w działaniu. Gdy przyglądam się żądłówkom, to coraz częściej dochodzę do wniosku, iż mogą one stanowić pewnego rodzaju wzorzec działania również dla ludzi. Mało mówić, dużo pracować, a efekty na pewno będą szybko widoczne.

Wystarczy przecież spojrzeć na rozmiary mrowisk, na ogromną pracę gmachówek, os, albo pszczół. Wszystkie te owady, tworzące złożone grupy społeczne, działają dla wspólnego celu, tworząc przy tym niebywałe rzeczy.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel