Można by go nazwać nienażartym przekraskiem. Przekrasek mróweczka, zwany też przekraskiem mrówkowatym, to chrząszcz niewielki, by nie powiedzieć maleńki jak na drapieżnika. Jego niewielka postura może być jednak cokolwiek myląca.
Uwielbiany wręcz przez leśników, gdyż jest jednym z największych sprzymierzeńców w ograniczaniu populacji kornika drukarza, niezwykle niebezpiecznego owada dla trwałości lasów świerkowych. A to nie koniec jego zasług. Jeszcze większymi sukcesami chrząszcz ten może pochwalić się w ograniczaniu populacji cetyńców w lasach sosnowych.
W przypadku gradacji tak ogromnej, jaka ma miejsce w Puszczy Białowieskiej, niestety nawet przekraski nie są w stanie nadążyć za rozwojem drukarza, a tym bardziej pożreć ich tyle, by załamać masowy pojaw. Nie zmienia to jednak faktu, że w stabilnym ekosystemie spełniają swoją rolę jak należy. Wiele lat temu doktor Adolf Brauns pisał w swojej książce, że przekrasek mróweczka zjada co najmniej dwa korniki dziennie. „Co najmniej” oznacza, że może pożreć ich więcej, ale jaki jest jego maksymalny apetyt - tego chyba nikt nie badał, a może badał? Nie wiem.
Warto zaznaczyć, że korniki są pożerane nie tylko przez chrząszcze, ale również przez jego larwy. Te natomiast jako menu wybierają sobie jaja, larwy i poczwarki korników.
A w jaki sposób chrząszcze przekraska mróweczki znajdują swoje ofiary i jak na nie polują? Tutaj przychodzi im z pomocą chemia organiczna. Jak się okazało, przekrasek mróweczka podąża za feromonami pozostawianymi przez korniki, stąd też można go znaleźć w pułapkach feromonowych, z których jest w miarę możliwości uwalniany. Metoda polowania przy wsparciu chemicznych substancji okazuje się być nie tylko dość łatwa, ale przede wszystkim skuteczna. Polując na kornika drukarza, najprawdopodobniej „czeka” on na moment wydrążenia przez samca chodnika i rozpoczęcia wabienia samic. Można więc powiedzieć, że ofiara sama wchodzi przekraskowi na talerz. Jest to zaś zwinny i szybki biegacz, penetrując drzewo nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem dla siebie posiłku.
Pomimo niewielkich rozmiarów tego chrząszcza, nietrudno jest go wypatrzeć, a to dzięki charakterystycznemu, rzucającemu się w oczy ubarwieniu i sporej ruchliwości.
Cykl: "Wędrując po puszczy". Autor: Artur Hampel