Przed nami łosza zainteresowana soczystymi gałązkami z młodych drzew. Rosną na brzegu śródleśnego stawu, zapewne to brzozy lub olchy. Coś zaniepokoiło matkę, a może po prostu potomstwo zbytnio się oddaliło? Wystarczyło położenie uszu i jedno fuknięcie, by młode natychmiast przybiegły do łoszy. Wyraźnie nie rozumieją, po co zostały wezwane. Pewnie mamusia chce pocałować, przytulić? Ta jednak nie pozwala na czułości, nakazuje łoszakom czujność. Oczywiście nie da się utrzymać długo w dyscyplinie młodego towarzystwa. Już po chwili wracają do swojej zabawy. A mama wciąż czuwa, nasłuchuje. Bezpieczeństwo własne i potomstwa, to są sprawy najważniejsze.