Tym razem wracaliśmy z pracy. Na drodze, w samym środku Białowieskiej Puszczy siedział kot. Uciekł wprawdzie, jak tylko się zatrzymaliśmy, ale tuż za nim widoczne były jakieś niewielkie cienie.

Szybko złapałem za aparat, nie zwracając uwagi na fakt, iż przełączony jest on na tryb makro. Nagranie jest przez to pod koniec niewyraźne. Nie to jest jednak tak naprawdę najważniejsze.

Zostaliśmy świadkami poznawania świata przez parę młodych jenotów. Zwierzęta nie nabrały jeszcze ostrożności, gdyż podeszły bardzo blisko samochodu. Przez chwilę mogliśmy obserwować jak dzielne młode rodzeństwo przemierza leśny dukt, poznaje nowe zapachy i okolicę. Na takie maleństwa czyha w Puszczy cały wachlarz niebezpieczeństw. Kto wie, czy rodzina, od wyjścia z nory młodych jenotów, już się czasem nie skurczyła.

Jenoty szły na tak zwaną „czołówkę”, ale zorientowawszy się, że być może i z naszej strony grozić im może śmiertelne zagrożenie, czmychnęły czym prędzej w gąszcz, robiąc przy tym niemały rumor w leśnym poszyciu. Po chwili ślad wszelki po nich zaginął i nastąpiła cisza. Zapewne przyczaiły się gdzieś niedaleko.
Nie niepokoiliśmy ich już dalszymi poszukiwaniami. Mimo, że wypatrywaliśmy rodzeństwa następnego i kolejnego dnia, to więcej już ich nie spotkaliśmy. Być może nowe doświadczenie nauczyło ich większej czujności? Zapewne tak właśnie się stało.

 

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel