Pomimo grozy, jakie niesie dla innych stworzeń długie pokładełko, nie sposób oderwać wzroku od zgłębiec trzpiennikowiec. Podczas wędrówek po Puszczy widywałem je dość często, gdy te z niezwykłą wręcz cierpliwością i pracowitością poszukiwały miejsca, gdzie w drewnie kryją się larwy chrząszczy różnych gatunków. Po co to robią? A po to, by złożyć w tych larwach jaja i tym sposobem, przerywając życie innego stworzenia, zapewnić dla własnego gatunku przetrwanie.
Niestety mój obiekt fascynacji nie jest specjalnie wybredny i choć nazwa gatunkowa sugeruje, że głównym menu larw zgłębca są larwy trzpiennika, to jednak śmiertelne pchnięcie potrafi ugodzić larwę kłopotka, jakiegoś bogatka, a nawet larwę kozioroga dobosza, bądź innych, o wiele częstszych owadów z rodziny kózkowatych aniżeli kozioróg.
Można mieć zatem wobec tego owada mieszane odczucia, bo o ile jest on sprzymierzeńcem w walce z uciążliwymi szkodnikami technicznymi drewna, to już w przypadku atakowania owadów rzadkich nie jest otaczany szczególną estymą.
No cóż, przyroda nie wie co to empatia, zagrożone gatunki i potrzeba ich ochrony, a już w ogóle nie zna pojęcia miłosierdzia. Liczy się wyłącznie przetrwanie i wszelkie organizmy tak kombinują, by to przetrwanie sobie zapewnić. Oczywiście nie zawsze się to udaje, a bogactwo gatunkowe wciąż dynamicznie się zmienia. Bywa nawet, że jedne gatunki ustępują drugim, lepiej przystosowanym, sprytniejszym i płodniejszym.
A jak zapewnia przetrwanie samica zgłębca?
Żeby złożyć jaja do ciała larwy innego owada, wykorzystuje ona początkowo długie czułki. Bada nimi spękania pnia, usiłując tym samym wstępnie zlokalizować potencjalne miejsce składania jaj. Kolejnym etapem jest już przebijanie się długim pokładełkiem do ciała ofiary, która wraz ze złożeniem do niej jaj, stanie się od tej chwili inkubatorem, a z czasem pokarmem larw zgłębca.
Muszę szczerze przyznać, iż obserwacja tych błonkówek z rodziny gąsienicznikowatych jest bardzo absorbująca i trudno oderwać od nich wzrok, a to chyba właśnie za sprawą ciągłego poszukiwania przez zgłębca odpowiednich miejsc. Dzięki temu, iż samica penetruje rewir niemal w jednym miejscu, można nie tylko dokonać ciekawych obserwacji, ale bez trudu wykonać całą serię zdjęć a nawet pokusić się o dokonanie dłuższego nagrania. Jednego tylko czego nie uda nam się zobaczyć, to larwy do której składane są jaja, a tym samym prawdziwą zagadkę stanowi fakt, jakie stworzenie padło tym razem ofiarą śmiertelnego pchnięcia.
Okres letni, to czas, w którym możecie spotkać te ciekawe owady i dokonać własnych obserwacji, do czego gorąco zachęcam. Niekiedy warto przystanąć na dłuższą chwilę i przyjrzeć się jak i czym żyje Puszcza, niż tylko przejechać rowerem po szlakach, oganiając się od natrętnych komarów i goniących nas bąków. No cóż, podziwianie przyrody wiąże się niekiedy z poświęceniem i warto czasami dać się ugryźć, by zobaczyć coś naprawdę fascynującego.
Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel