Puszcza Białowieska, to nie tylko leśne ostępy, łąki, rzeki i bagna. Puszcza Białowieska, to również wioski i osady wraz z zamieszkującymi tu ludźmi.
Obok nas są przeróżne zwierzęta, jedne mniej, inne bardziej towarzyskie. Nie brakuje w tym gronie wielu gatunków ptaków.

Trafił mi się niegdyś w Białowieży niezwykle towarzyski drozd. W okresie lęgowym, z wielką pieczołowitością dbał o pełne brzuszki swoich piskląt. Zanim jednak tego dokonał, siadał często z ofiarą jego kulinarnych upodobań na płotku, tuż obok ławki, na której lubiłem przesiadywać z sąsiadem.

Nikt nikomu nie wadził, nikt nikomu nie przeszkadzał. Można powiedzieć, ze każdy robił swoje i starał się nie wtrącać – ptaki w sprawy ludzkie i na odwrót.
Drozd, siadając na płotku rozglądał się zazwyczaj energicznie na boki, cały czas z ćmą w dziobie. Wyglądało to tak, jakby coś na ową ćmę czyhało i miało mu ją nikczemnie odebrać. A może to była jakaś droździa prowokacja? W każdym razie, żaden niespodziewany, złodziejski atak nigdy nie następował.

Muszę przyznać, że wieczorową porą taki widok nie dość, że ciekawy, to był wręcz relaksujący. Tym bardziej, że powtarzał się niemal co wieczór.



Pewnego dnia drozd przestał już przylatywać i siadać na ogrodzeniu. Zapewne pisklęta przestały być już pisklętami, a drozd, nie mając dalszej potrzeby przechwalania się swoimi zdobyczami, odleciał gdzieś w nieznane. Tam zapewne dalej załatwiał swoje tajemnicze, ptasie sprawy.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel