Nigdy nie wiadomo co przydarzyć się może podczas wyprawy przez puszczańskie knieje. Tego dnia poszukiwałem orlika krzykliwego. Przed kilkoma dniami widziałem jak wysoko szybował, niosąc w szponach coś dużego. Po powrocie do domu i przyjrzeniu się zdjęciu, stwierdziłem, że był to wąż, najprawdopodobniej zaskroniec. Brodząc niemal po kolana w błocie, myślałem, że znów dopisze mi szczęście i tym razem może uda mi się podejść do orlika bliżej.

Po przejściu kilku kilometrów w dość trudnych warunkach, na dodatek z aparatem wyposażonym w teleobiektyw, ważącym prawie dziesięć kilo, postanowiłem jednak odpocząć. Wdrapałem się na ambonę. Wreszcie mogłem usiąść na suchej desce, bo wody miałem już serdecznie dość. Pełne gumowce i przesiąknięte ubranie nie nastrajały optymistycznie.

Rozejrzałem się dookoła przez uchylone okienka. Orlika jednak ani śladu. Tylko bekas nurkował gdzieś niedaleko, świszcząc przy tym jak mały helikopter. Trudno - pomyślałem - trzeba zatem wracać. Kiedy otworzyłem drzwiczki ambony, nagle w oddali ukazał się szary cień. Zawróciłem natychmiast. Jest żuraw - dobre i to. Chadzał sobie z wolna, szturchając coś dziobem w trawie.

Tymczasem, z prawej strony, niemal jakby spod ziemi wyłoniła się klępa. Puls przyspieszył mi co najmniej o trzydzieści uderzeń. Siły cudownie powróciły i mogłem z bliska przyjrzeć się jak łosza delikatnie stąpa i ogryza zielone listki którejś z wierzb krzaczastych.

Bardzo lubię łosie, mają w sobie coś, co sprawia, że chce mi się śmiać. Sama konstrukcja ciała jest dosyć komiczna. Długie, nierówne nogi, wielki łeb zakończony śmiesznym nosem, przypominającym nieco krótką trąbę, broda przy szyi, króciutki ogonek, długaśne uszy i malutkie oczka.

Łosi w Puszczy Białowieskiej jest niewiele, zaledwie kilkadziesiąt sztuk. Niełatwo więc o podobne spotkanie. Podejrzewam, że samica miała w pobliskiej gęstwinie schowanego małego łoszaka i tylko na chwilę wyszła na żer. Pokręciła się i zaraz znikła.

Tak jak w życiu, tak i w Puszczy zaplanować wszystkiego się nie da. Czasami przydarzy się jednak miła niespodzianka, która daje więcej niż misterne plany.

Autor: Wuev