Właściwie, to należałoby powiedzieć, że wszyscy jego kuzyni żyją w tropikach. Mowa o rodzinie spachaczowatych, pająków bardzo ciekawych, których rozpiętość odnóży może wynosić nawet do 30 centymetrów.

Jedynym przedstawicielem tej rodziny, zamieszkującym nasze lasy, jest spachacz zielonawy. Jak na nasze warunki pająk niemały. Rozpiętość jego odnóży waha się w granicach 5 centymetrów.

Ubarwienie pająka sprawia, że nie tak łatwo go zauważyć. Samica jest niemal całkowicie zielona i zupełnie zlewa się z roślinnym tłem. U samca kolorowy jest tylko żółto-bordowy odwłok, dzięki temu wypatrzyć go nieco łatwiej, choć i tak nie jest to takie proste, o czym przekonałem się osobiście.

Ze względu na trudności, jakie sprawia dostrzeżenie tego pająka, do tej pory nikt nie odważył się ogłosić, czy w Polsce jest to gatunek pospolity, czy raczej rzadki. A jak jest w Puszczy Białowieskiej?

No i tutaj spotkała mnie niespodzianka, gdyż na przełomie miesiąca spotkałem aż trzy razy spachacza, a co ciekawe, również w takim miejscu, którego fachowa literatura nie wskazuje.

Za pierwszym razem zobaczyłem samiczkę w okolicach Przewłoki, by po kilku tygodniach napotkać samca i to tam, gdzie teoretycznie nie powinno go być - w głębi lasu! Co było jednak najbardziej fascynujące, jeszcze tego samego dnia, w domu wypatrzyłem kolejnego samca, który jakby nigdy nic wspinał się po kablu od lampki nocnej!

Nie miałem pewności, czy przyniosłem go z puszczy, czy po prostu wśliznął się do domu z podwórka, gdyż spachacze zielonawe lubią takie wybryki.

fot. Spachacz zielonawy - samica

Jak trudno go dostrzec w naturalnym środowisku, przekonałem się już następnego dnia. Nieproszony lokator został bowiem czasowo pozbawiony wolności, ale nazajutrz wypuściłem go, usiłując zrobić mu zdjęcie, co jest równie karkołomne jak wypatrzenie go pośród zielonej roślinności.

Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Odzyskał swobodę w środowisku, które powinno mu odpowiadać pod każdym względem, a jednocześnie niezbyt daleko domu (jeśli to był właśnie jego areał, czego wykluczyć absolutnie nie mogłem).

Trzymając aparat w ręku, kilkakrotnie straciłem go z oczu i to nie tylko z powodu jego ubarwienia, ale także niezwykłej ruchliwości i – uwaga – skoczności!

Pająki te świetnie skaczą pomimo swoich dużych rozmiarów. Chwila nieuwagi i już musimy znów go szukać. Za którymś razem zniknął dosłownie bez śladu, a kilkukrotne długie poszukiwania niestety nie przyniosły rezultatu, choć kto wie, może i patrzyłem się na niego, a i tak nie widziałem.

Spotkania ze spachaczami w Puszczy Białowieskiej mogą kreować dwie hipotezy. Pierwsza z nich to taka, że miałem wyjątkowe szczęście, a druga, że ten fantastyczny pająk występuje w Puszczy Białowieskiej pospolicie, gdyż odległości od napotkanych kolejno osobników były znaczące.

Jeśli tak jest w istocie, to nie pozostaje mi nic innego, jak poszukiwać niebawem kokonów z jajami, bądź młodych pajączków spachacza. Trzeba przy tym uważać, by nie nadziać się na szczękoczułki samicy, która, zdaniem pasjonatów, dzielnie broni gniazda. Może uda mi się o tym wkrótce przekonać? Zobaczymy w przyszłości.


Mogę natomiast obalić powielaną wciąż tezę na temat środowiska występowania tego pająka. Literatura podaje, że spachacz zamieszkuje obrzeża lasów i łąki. Otóż okazuje się, że nie tylko. Spotkanie jednego z osobników w środku bujnego lasu, gdzie do łąk i skraju lasu było bardzo daleko, nakazuje nieco skorygować podawane przez literaturę informacje.

fot. Spachacz zielonawy – samica z ofiarą widok z góry (ofiarą jest wrzeciążka z rodziny biedronkowatych)

Pierwszy raz spotkałem również samca i samicę na Kaszubach kilka lat temu, na dodatek tylko raz. W Puszczy Białowieskiej w ciągu tak krótkiego czasu widziałem go kilkukrotnie i coś mi podpowiada, że będę go odnajdywał coraz częściej.

 

Cykl: "Wędrując po Puszczy" Autor: Artur Hampel