Przełom kwietnia i maja, to początek kolejnej rundy zmagań z kornikiem drukarzem. Wystarczy kilka słonecznych dni i wzrost temperatury podłoża do około 14 stopni Celsjusza, aby owady przystąpiły do pierwszej w tym roku, wiosennej rójki.

 

O skali zagrożenia informują rozmieszczone przez leśników pułapki feromonowe. Spotykamy je w różnych częściach puszczy, mogą mieć różny kształt - od zawieszonych pojemników, po wolnostojące słupki. Zasada działania jest jednak taka sama. W każdej z nich znajduje się środek wabiący - feromon. To on przyciąga owady, które zwabione do środka, nie są już w stanie samodzielnie opuścić pułapki.

Co to takiego feromon? To nic innego jak rozpoznawalna przez owady, wytwarzana naturalnie substancja zapachowa. Jest podstawą komunikacji w świecie owadów. Niektóre z feromonów mogą pełnić funkcje alarmowe, obronne, czy płciowe - dzięki nim np. samica przyciąga do siebie rozproszone samce. W zależności od gatunku owada, dla którego przeznaczona jest pułapka, stosowane są więc różne rodzaje feromonów. W przypadku kornika drukarza są to feromony żerowe. Owad skuszony zapowiedzią atrakcyjnego pokarmu, wpada do umieszczonego na samym dole pojemnika.

Jakie informacje możemy odczytać z pułapek? Przede wszystkim pełnią funkcję prognostyczną - określając skalę gradacji chrząszcza. Umieszczone w różnych częściach lasu dostarczają także informacji o natężeniu jego występowania. Choć ilość złapanych korników wydaje się zatrważająca, pamiętajmy, że to jedynie niewielki procent tego co żeruje na białowieskich drzewostanach.