Wrócił wilk po swoją ofiarę, ale chyba nie takiej sytuacji oczekiwał… Truchło łani zostało już w sporej części nadjedzone przez lisy i kruki. Te ostatnie wcale się nawet nie kryją, choć złapane „za dziób” na kradzieży. Ha, nawet nie mają najmniejszego zamiaru uciekać, jakby już nabyły praw do cudzego pokarmu. „Znalezione nie kradzione!” - zapewne krakałyby wilkowi, gdyby ten mógł zrozumieć ptasi język. A może i rozumie, kto to do końca może wiedzieć…

Tymczasem wilk próbuje ratować sytuację, bierze w zęby kawał mięsa i ciągnie za sobą. Nie jest łatwo - mięso przecież waży, a uparte kruki wciąż nie chcą odstąpić, utrudniając transport. Wilk odgania je, choć bezskutecznie, przepędzanie kruków to walka z wiatrakami. Sam sobie jest jednak winien, mógł nie zostawiać upolowanej łani na środku polany a teraz jest już za późno, nie ma takiej kryjówki, której nie wyśledziłyby przebiegłe ptaszyska. Nie zostawią przecież wilkowi tak cennego posiłku.

Jest jeszcze jeden element tej i tak już dość skomplikowanej układanki. Wilk nie jest tutaj sam, a uważne oko być może wypatrzy na łące jego towarzysza. Ciekawe, czy kruki również go już dostrzegły?