Grupka łań z cielakami brodzi niemal po brzuchy w wodzie na wysychającym stawie w Topile. Myli się ten, kto myśli, że zwierzęta weszły do wody, aby schłodzić się, umyć, czy też zaspokoić pragnienie. W tym celu nie musiałyby wchodzić aż tak daleko od brzegu. Zwierzęta stoją niemal nieruchomo, tylko jedna łania, prowadząca chmarę licówka, porusza się w wodzie. Rozgląda się i węszy, a łanie mają doskonały węch! Kogo się boja? Taki popłoch wzbudziły w nich wilki, które krążyły w tym czasie w lesie. 

Jelenie mają długie nogi, dzięki temu są w stanie bezpiecznie pokonać zarówno muł, jak i stanąć bezpiecznie w dość głębokiej wodzie. Dla wilka polowanie w takich warunkach jest niemożliwe. Choć drapieżniki te nie boja się wody i całkiem nieźle pływają, to pomiędzy poradzeniem sobie w środowisku wodnym, a polowaniem, jest ogromna różnica! Zatem głodne wilki zostały na brzegu, a ich potencjalne ofiary schroniły się w wodzie.

Uważne ucho wyłowi zapewne głos kruka, który krąży gdzieś w okolicy, ptaka, który współpracuje z wilkami. Kruki krążąc wysoko widzą padlinę lub, jak w tym przypadku, potencjalne ofiary. Wilki zaś obserwują zachowanie ptaków i nasłuchują ich głosów podążając za wskazówkami. Ta symbioza, to czysty interes – kruki same nie są w stanie ani upolować, ani otworzyć znalezionej padliny. „Wołają” zatem wilki, które im w tym „pomagają”. Ciekawe, że często stado kruków współpracuje tylko z jedną watahą, a wilki także są lojalne i od wspólnej stołówki odganiają obce kruki.

Tym razem jednak wilki odeszły głodne. Obserwowaliśmy, jak po długim czasie, łanie powoli,  ale bezpiecznie wychodziły z wody. Zwróćcie uwagę jak niski jest poziom wody w tym stawie. Widać nie tylko zakryte zazwyczaj dno, ale i naturalny bieg płynącej rzeki Perebel.