We wrześniu wszyscy marzą o grzybach – zarówno ci co zbierają, jak i oczywiście smakosze. Nie jestem tu wyjątkiem, wyposażony w kosz wiklinowy, wyruszyłem sobie znanymi ścieżkami na poszukiwania. Z każdym pokonywanym metrem moje emocje jednak stygły – grzybów zwyczajnie nie było! Zamiast brązowych kapeluszy, wypatrzyłem za to… biały, delikatny kwiatek. Stanąłem jak wryty, bo to absolutnie niecodzienne widowisko! Symbol wiosny, śnieżno-biały zawilec gajowy w końcu lata?
Zawilce gajowe są trujące, o czym trzeba pamiętać. Nawet sok z łodyżek, który zostaje na dłoniach podczas zrywania kwiatów może być niebezpieczny – zwłaszcza dla dzieci. Jednocześnie jest to roślina o znaczeniu leczniczym, stosowano ją dawniej w medycynie ludowej i zazwyczaj zewnętrznie. Był to więc środek doskonały do oczyszczania ran i przy bólach reumatycznych. Co ciekawe, zawilec, swoje trujące właściwości traci w wyniku suszenia, choć mimo tego nie jest stosowany w fitoterapii.
Roślinami, pomimo toksycznej zawartości ranunkuliny, chętnie zajadają się sarny. Zwierzętom taka dieta nie szkodzi.
Jako ciekawostkę, dodam również, że starożytni Rzymianie pierwsze kwiaty zawilców traktowali niczym talizmany i nosili je przy sobie na szczęście. Ja też z chęcią przygarnę trochę szczęścia, poczekam jednak na pierwsze zawilce, ostatnie zostawię w lesie.
Wuev