Był późny ranek, a ostre promienie słońca muskały jeszcze brzegi Perebla, rozświetlając soczystą, wysoką zieleń. To z niej wynurzył się pierwszy z chmary, niemal zupełnie bezszelestnie. Drugi wskoczył po chwili, ale z głośnym chlupnięciem. Piękne byki, jeszcze w doskonałej komitywie, choć już coraz bliżej do rykowiska. Najpewniej za kilkanaście dnie zapomną o wspólnych porankach, ich drogi rozejdą się na jesienne burzliwe tygodnie.
Teraz jednak wciąż w przyjaźni, wspóljnie zażywają porannej kąpieli, posilają się wodą i czyszczą świeżutkie, lśniące poroża.