Mroźny poranek, jak wiele podobnych tej zimy, a jednak zupełnie inny. Tuż po wschodzie słońca usłyszałem głośne trąbienie. W pierwszym momencie pomyślałem, że to krzykliwe przyleciały na fragment roztopionego stawu w Topile. Po dłuższym nasłuchiwaniu już wiedziałem, że to nie krzykliwe, a… pierwsze żurawie.
Pamiętałem gdzie jest ich miejsce, wracają tam przecież co roku. Miałem do przejścia dwa kilometry, złapałem aparat i w drogę. Gdy już byłem blisko okazało się, że w pośpiechu nie zabrałem karty pamięci do aparatu. Wracać w taką drogę? Słaby żart. Jednak udało się, doszedłem na chwilę przed odlotem, w samą porę, by uchwycić pierwszą parę tego roku.