Cisza i spokój poranka. Gromada kaczek zatrzymała się na krótki posiłek. Prawdziwa idylla, ale czy oby na pewno? Porana mgła, która tak pięknie malowała nastrój chwili, okazała się również sprzymierzeńcem drapieżnika, który tylko czekał na odpowiedni moment do ataku. Lis opuścił kryjówkę i błyskawicznie wpadł w sam środek uczty. Wszystko trwało ułamki sekund. Mimo, że kaczki niemal równocześnie poderwały się do lotu, to nie wszystkim udało się zbiec. Lis miał już z góry upatrzoną ofiarę i w zwinnym wyskoku chwycił ją jeszcze w locie.