Mój plan dnia zakładał wycieczkę po łąkach dużych rozmiarów, obejmujących bez mała sześćdziesiąt hektarów puszczy. Łąki te nie przypominają zwykłych, do cna wykoszonych połaci, gdyż sporą część terenu wypełniają krzaczaste bukiety, gęsto porośnięte wierzbowym kobiercem. Pamiętałem z ubiegłych lat, że jelenie, tuż przed rykowiskiem, chętnie odwiedzały te miejsca. Spotkanie, które na mnie czekało, nie do końca było więc niespodzianką. 

Wśród olsowej niecki usłyszałem donośny trzask pękających, suchych gałęzi, a za chwilę dobiegł mnie tętent racic. Oczom moim ukazał się potężny byk, wręcz największy jakiego miałem dotąd okazję podziwiać. O dziwo, nie uciekał jak najdalej ode mnie, przebiegł łukiem naprawdę bardzo blisko! Zastanawiałem się nad tym szczególnym zachowaniem, ale dopiero gdy przeglądałem zdjęcia, zauważyłem długi jęzor jelenia daleko wystawiony poza paszczę. Świadczyło to ewidentnie o niemałym zmęczeniu. Byk wbiegł zapewne na łąkę, uciekając przed wilczą watahą, a spotkanie z człowiekiem było dla niego mniejszym ryzykiem, niż zejście z najkrótszej drogi ucieczki przed drapieżnikami.

Wuev