Myszołów obserwował polanę, a my myszołowa. W tej zwyczajnej sytuacji, pojawił się niespodziewanie mistrz drugiego planu, który cichaczem przemknął tuż za czatownią drapieżnika. Myszołów, jak zwykle wykazał się doskonałą czujnością, odprowadził rudego intruza niechętnym wzrokiem - wszak dwóch miłośników gryzoni, to trochę za dużo na to skromne łowisko.