Spotkanie z pierwszym tegorocznym żubrzątkiem zapamiętam na długo. Malec wybiegł na leśną drogę i beztrosko brykał zmierzając z zaciekawieniem w moim kierunku. Żubrza rodzina - starsze rodzeństwo, ciotki, babcie i wujkowie - nie podzielali jednak radości malucha. Wyszli z lasu tuż za nim i spoglądali z niepokojem w moją stronę. Zanim zdążyłem pomyśleć o wycofaniu się z kłopotliwej sytuacji, zwierzęta ruszyły pędem, ukrywając między sobą młode. Stado liczące około dwudziestu osobników dalej biegło przez leśną gęstwinę podnosząc tumany kurzu. Słyszałem już tylko łoskot uderzeń kopyt i trzask łamanych gałęzi.
Wuev