Coraz częściej znajduję ślady bytowania dzików w Puszczy Białowieskiej. O ich obecności może świadczyć świeżo zbuchtowana ziemia na polanach, wywrócone karpy, odchody, a nawet kości pechowców upolowanych przez wilki. Jeszcze dwa lata temu spotkanie z dzikiem należało tu do rzadkości, teraz sytuacja powoli wraca do normy.

Większość osobników, które w tym roku obserwowałem to nieduże warchlaki. Przemieszczają się w niewielkich grupach, po kilka sztuk. Ostatnie spotkanie z młodą loszką było dość niezwykłe. Zanim ją zauważyłem poczułem charakterystyczny, ostry zapach i głośne fukanie. Na przemian oddalała się i zbliżała, najwyraźniej zaciekawiona, próbowała dostrzec we mnie znajomy kształt. Emocje brały jednak górę, bo fukała co chwilę, a ja stałem spokojnie, nieruchomo za leszczynowym krzakiem. Byłem przygotowany na ewentualną ucieczkę, wybrałem nawet drzewo, na które mógłbym wejść w razie ataku. 

Podchodziła kilkukrotnie, ostatecznie skryła się nieopodal, wśród świeżych, świerkowych wykrotów. Możliwe, że miała pierwszy w życiu przychówek ukryty gdzieś w gąszczu złamanych koron i próbowała chronić młode przed nieproszonym intruzem. Powoli odszedłem w kierunku zielonej polany, rozważając, że dziki powracają i trzeba teraz uważniej przemierzać puszczę.

Autor: Wuev