Mokry kwiecień sprzyja wędrówkom bobra. Ten największy europejski gryzoń zapuszcza się w górę niewielkich, białowieskich rzek, ostatnio wypełnionych po brzegi wodą. 

Byłem zdumiony, kiedy zorientowałem się, że czarna plama, którą dostrzegłem z oddali, okazała się nie zbuchtowaną przez dzika ziemią - jak wstępnie sądziłem, ale małym tłustym bobrem. Nigdy wcześniej tu nie bywał. Gdy podszedłem nieco bliżej, niestety od razu wskoczył do wody.

Bóbr pozostawił na ziemi kilka ogryzionych gałązek i wygniecioną trawę. Woda ani drgnęła, rzeczka w tym miejscu była głęboka na metr i szeroka na półtora. Pomyślałem, że postoję i zobaczę gdzie wypłynie. Cierpliwości wystarczyło mi jednak na kilka minut, tym bardziej, że istniało ryzyko, że zbieg wsunął się gdzieś między trawy i dał nogę. W końcu ile można czekać.

 

No właśnie, jak myślicie, ile można czekać? Otóż bóbr wytrzymuje pod wodą aż piętnaście minut! Jego umiejętności wynikają z kilku tzw. adaptacji fizjologicznych. Ten znakomity nurek potrafi skierować krew do mózgu z obwodowych części ciała, posiada wydajną wentylację płuc i silne mięśnie oddechowe. Powiększona prawa komora serca pozwala wydajniej pompować krew, a to tylko część jego licznych przystosowań do długotrwałego przebywania pod wodą.

Warto przy okazji wspomnieć, że wydra potrafi spędzić pod wodą jedynie trzy minuty. Najpewniej więc bóbr mnie przechytrzył - siedział gdzieś na dnie małej rzeczki i cierpliwie czekał, aż sobie pójdę.

 

Autor: Wuev