Żurawie musiały być nieco zaskoczone aurą, którą zastały na białowieskich polanach. Zanim więc rozpoczęły godowe tańce, zanim na nowo zagospodarowały porzucone jesienią ostoje, przyszło im się jeszcze mierzyć z kaprysami wiosennej, polskiej aury. Tym razem wysokie nogi przydały się nie tyle do brodzenia w terenach podmokłych, co do pokonania wysokich, śnieżnych zasp. Na szczęście śnieżyce nie trwały długo, a żurawie mogą już wypatrywać całego bogactwa pokarmu w puszczańskiej roślinności.