W nocy spadło tyle śniegu, że do leżących przy rzece resztek jelenia padlinożercy musieli się dokopać. Dwa lisy, które pojawiły się z samego rana z czynnością tą nie miały żadnych trudności. Kłopoty pojawiły się dopiero, gdy doszło do podziału łupu. Wówczas do argumentów doszedł pokaz zębów i powarkiwania.

 

Kolejna dwójka drapieżników również nie miała łatwego posiłku. Kruk kombinował ile się dało, by odciągnąć myszołowa od jelenia. Na nic zdały się nękania z lotu i wymachiwanie skrzydłami. Myszołów bez problemu poradził sobie z napastnikiem, wyjadając ostatnie już kęsy mięsa.

 

To co zostało w śniegu, to jedynie rozrzucone kości i skóra jelenia. Gdy myszołów odleciał, kruk dziobem wyskubywał sierść, która zapewne posłuży do budowy gniazda.