Puszczańska flora powoli budzi się z zimowego snu. Jedną z głównych ról w tym niezwykłym spektaklu odgrywa przylaszczka pospolita. Choć bylina jest naprawdę niewielkich rozmiarów, to kwitnąc natychmiast zmienia monotonne szarości dna lasu w iskrzące fiolety, róże i granaty.

Niegdyś roślina nazywana była podlaszczką i zapewne kojarzona z miejscem występowania lub czasem kwitnienia, który następuje tuż przed rozwojem liści drzew. Najstarsze okazy, podobnie jak ludzie, dożywają około stu lat, a najlepiej czują się w lasach liściastych, na żyznych glebach. 

Często spotykam niedzielnych spacerowiczów z fioletowymi bukietami w dłoni. Na szczęście nie wpływa to znacząco na występowanie rośliny. Populacja przylaszczki w białowieskich lasach ma się wyśmienicie. Warto jednak przestrzec o zachowaniu ostrożności, gdyż roślina jest trująca i kontakt z nią może spowodować podrażnienia skóry, szczególnie błon śluzowych. Nie należy też spożywać przylaszczek, może to prowadzić do uszkodzenia nerek.

Wuev