Zimowa pora ma swoje zalety. Pozbawione liści drzewa odsłaniają nam niedostępne letnią porą sceny. Tym razem naszą uwagę zwrócił czatujący na gałęzi myszołów. Zerwał się nagle do lotu, a w pierwszej chwili można by pomyśleć, że wytropił gdzieś w śniegu nieostrożną ofiarę. On jednak przeniósł się dalej, a miejsce niespodziewanie zajmuje drugi myszołów. Czyżby ten był silniejszy? Samiec i samica są bardzo podobne. Może, gdyby choć na chwilę usiadły obok siebie łatwiej byłoby uchwycić różnicę - samiec jest nieco drobniejszy.
Po chwili widzimy tego pierwszego ale już wysoko, ponad drzewami. Krąży przez chwilę, szybując na szerokich skrzydłach. Zawisa na chwilę w powietrzu, być może coś dostrzegł, albo po prostu czeka na kamrata z brzozy. Tamten jednak zostaje na drzewie, zmienia tylko widok, przeskakując na kolejne gałęzie .