Rok 2021 był wyjątkowo udany dla łabędzi krzykliwych. Po trwającej aż trzy lata bezdzietnej suszy wreszcie doczekały się pokaźnego przychówku. Zaczęło się od czwórki młodych, z których po miesiącu, niestety, została tylko trójka. Ale to i tak dobry wynik. Rodzice zazwyczaj na zmianę opiekowały się młodymi do końca lata. Po stracie jednego z maluchów ich czujność była jeszcze bardziej wyostrzona niż zwykle. Wieczorem, tuż przed zachodem słońca miały zwyczaj wychodzić z wody na północną groblę, wtedy była najlepsza okazja by podziwiać je w całej okazałości. Zazwyczaj wybierały to samo miejsce na odpoczynek, tam czuły się bezpiecznie, z dobrym widokiem i okazją do szybkiego i bezpiecznego odpłynięcia. Żerowały wspólnie do pierwszej dekady listopada, a odleciały tuż przed mrozami.

Nie bez powodu piszemy o „suszy” w kontekście potomstwa, wydaje się, że szczęściu pomogła duża ilość wody, która wreszcie wróciła do Puszczy Białowieskiej po kilku bardzo suchych latach. Oby sytuacja powtórzyła się również w tym roku.