W trakcie wędrówek po Puszczy Białowieskiej zdarzają mi się pogawędki z ludźmi spotkanymi na szlaku. Całkiem niedawno skrzyżowały się nasze drogi z wędkarzem przygotowującym się do połowu ryb na Topile. Rozmowę rzecz jasna zdominował temat ryb oraz wędkowania, szybko jednak pojawił się wątek pokrewny - utrapień wędkarzy, gdyż w miejscu nęcenia ryb wypłynęło nagle młode kaczątko. Dla mnie cała ta sytuacja była nie tylko interesująca, ale też nieco zabawna. Do śmiechu zdecydowanie nie było za to wędkarzowi.

Jak żarłoczne są młode ptaki doskonale wiedzą ci, którzy wnikliwie obserwują otaczającą nas naturę. W ich łakomstwie nie ma jednak nic nadzwyczajnego. Organizm, który rośnie musi przecież zapewnić rozrastającym się tkankom odpowiednią ilość budulca. Młody gągoł zaś w najlepsze korzystał z obfitości pokarmu, podpływał coraz bliżej, absolutnie nie przejmując się ani naszą obecnością, ani żywą dyskusją. Bardzo często nurkował w pogoni za zdobyczą i odniosłem wrażenie, że czyni to o wiele częściej niż osobniki dorosłe.


Tłumaczyłem to sobie dwojako. Po pierwsze, osobnik młody jest mniej doświadczony w polowaniu na podwodne organizmy. Aby je złapać musi częściej powtarzać próby. Po drugie, istniał tutaj czynnik wspomniany wcześniej - by szybko rosnąć, musiał dużo jeść.


Wędkarz, co jakiś czas, starał się odgonić intruza płoszącego mu ryby. Przynosiło to jednak marny skutek. Gągoł najwyraźniej natrafił na całkiem pokaźne źródło pożywienia, bo ani myślał reagować na nerwowe ruchy wędkarza. Być może, gdyby nie moja obecność, to wędkarz byłby bardziej radykalny w swoich działaniach. Nie miałem więc zamiaru opuszczać Topiła, dopóki gągoł nie odpłynie bezpieczny.


Opłaciło się to wyczekiwanie, nie tylko dla młodego gągoła, ale również dla mnie. W pewnej chwili ptak wypłynął bowiem na powierzchnię z rybą, której nie był w stanie połknąć. Muszę przyznać, że młodzieniec poradził sobie z tym problemem w dość oryginalny sposób. Otóż nurkował ze swoją ofiarą w dziobie i po wodą próbował ją obrócić w taki sposób, by można było ją wsadzić do dzioba. Nie wiem, czy ptak wykorzystywał w tym celu opór wody, czy też wypuszczał rybę i znów łapał ją błyskawicznie, ale już pod innym kątem. Ostatecznie, po którejś próbie nurkowania, udało mu się tak obrócić rybę, że ta zniknęła w dziobie.
Uczta gągoła okazała się jednocześnie prawdziwym wybawieniem dla mocno już rozdrażnionego wędkarza. Po tak obfitym posiłku młody gągoł odpłynął, a ja spokojny o jego los ruszyłem w dalszą drogę.

Autor: Artur Hampel