Słońce dopiero się pojawiło, wisząc nisko nad horyzontem, a drzewa kładły długi cień. Z lasu wyszedł piękny rogacz, przeciął nieśpiesznie drogę i wkroczył ostrożnie na naprzeciwległą łąkę. Był czas rui. Od razu dało się zauważyć, że kozioł czegoś szuka i najwyraźniej nie było to jedzenie. Unosił wysoko głową, niespokojnie wciągał chrapami powietrze, wychwytując w ten sposób zostawione ślady. Ruszył powoli, ale zdecydowanie w kierunku, z którego zapach samicy stałby się bardziej wyczuwalny. Po kolejnym uniesieniu chrap wszedł wprost w łany zboża. Był już prawdopodobnie blisko upragnionego spotkania, a buzujące hormony nakazały przyśpieszyć kroku. Czy szczęśliwie zakończyła się ta historia? Tego nie wiemy, prowadzony instynktem samiec znikł wkrótce za ścianą drzew.