Z zarośli dobiegło do moich uszu niezbyt głośne, ale wyraziste – tłiiit, tłiiit… Przystanąwszy rozejrzałem się i już po chwili dostrzegłem uwijającego się jak w ukropie, przeskakującego energicznie z gałązki na gałązkę piecuszka. Ten drobny ptak nieprzerwanie nawoływał swoich towarzyszy, a być może nawet członków niewielkiej rodzinki, swoim zawołaniem kontaktowym, od którego być może wzięła się nazwa popularnej platformy internetowej Twitter.
I w rzeczy samej przyleciało kilka osobników, ale nie zabawiły zbyt długo w towarzystwie natarczywie nawołującego osobnika. Moja obecność najwyraźniej im nie odpowiadała, ale pierwszy piecuszek pozostał i towarzyszył mi bardzo długo. Podlatywał naprawdę blisko, to znów oddalał się na niższe gałęzie drzewa, a za każdym razem rozlegało się charakterystyczne nawoływanie tłiiit, tłiiit, jakby domagał się stale uwagi. Może uznał, że skoro jego pobratymcy pojawili się tylko na chwilę, to i moje towarzystwo spełni choć część jego oczekiwań?
Piecuszek okazał się być ptakiem niezwykle towarzyskim, ale zarazem trudnym do sfotografowania ze względu na ruchliwość. Dosłownie, ani chwili nie potrafił usiedzieć nieruchomo w jednym miejscu. Istny żywioł.
Podczas puszczańskich wędrówek warto zatrzymać się i spróbować odnaleźć ptaki śpiewające. Być może i was spotka podobna przygoda, że któryś z nich nie będzie uciekać i umili wam czas swoją obecnością. W moim przypadku spotkanie trwało kilkanaście minut, czyli naprawdę długo. Niestety trzeba było ruszać w drogę powrotną, tym bardziej, że komary stawały się coraz bardziej natrętne.
Autor: Artur Hampel