Szuwary na brzegach wody wręcz uginały się pod kroczącymi po łodygach i źdźbłach ważkami, które właśnie wydostawały się z osłonek larwalnych. Jako wspomnienie pozostawały tylko puste wylinki, bo oswobodzone ważki, jedna po drugiej, podrywały się szybko do lotu i znikały gdzieś w oddali.
Warto zatrzymać się na chwilę, by dokładnie obejrzeć ten proces. 

Na początku ukazuje się głowa, wychylona przez rozdartą osłonkę, a dopiero później przednia część tułowia. Owady przybierają pozycję wygiętą, zwisającą ku ziemi. Siła ciężkości najwyraźniej ułatwia wkraczającej w dorosłość ważce opuszczanie wylinki, rozrywając ją częściowo wzdłuż.
Na tym etapie, skrzydła są jeszcze mało widoczne. Zwinięte, mają niewielką powierzchnię, ale widać je już wyraźnie. Gdy cała ważka opuści wylinkę obraca się głową ku górze, chwytając odnóżami pustej już całkowicie wylinki i rozpoczyna się etap wybarwiania oraz tak zwanego „pompowania" skrzydełek.
Bardzo ciekawym zjawiskiem jest nabieranie barw przez ważkę. Dzieje się to naprawdę szybko i zmiany jesteśmy w stanie zarejestrować wzrokiem. Nie inaczej jest z rozwijaniem skrzydeł, które wyraźnie i szybko „rosną”. Oczywiście nie rosną w sensie dosłownym, tylko napełniają się płynami ustrojowymi, dzięki czemu prostują się, nabierają sztywności i elastyczności.


Napełnianie żyłek hemolimfą i ich całkowite wyprostowanie następuje nieco szybciej niż wybarwienie ciała ważki. Zresztą, barwa u wielu ważek potrafi wraz z czasem silnie się zmieniać.


Gdy już ważka wypełni swoje skrzydła płynem, a jej barwa przypomina wybarwienie dojrzałej ważki, owad rozpoczyna spacer trzymając się blisko wylinki. Zaczyna poruszać skrzydłami, składa je i rozkłada, powoli, niezbyt intensywnie, jakby testując czy działają jak trzeba. Po pomyślnych próbach przystępuje do pierwszego w swoim życiu lotu.