Początek dnia nad zalewem Topiło mocno pobudzał wyobraźnię. Nad wodą unosiła się gęsta mgła, miało się wrażenie, jakby ktoś warzył w ogromnym kotle potrawę, nad którą wędrują kłęby parującego wywaru.
Trzciniaki już rozpoczęły swój koncert. Obok coś donośnie plusnęło, wywołując szybko przemieszczające się kręgi po tafli wody. We mgle przepłynęły dwa kaczory kaczki krzyżówki, znikając zaraz za zakolem trzcin. Moją uwagę przykuła jednak kaczka samotniczka, która powolutku wypłynęła z przybrzeżnych zarośli na otwartą przestrzeń, jakby prowadzona niewidzialnymi prądami wody.
Z każą chwilą, z każdym kolejnym promieniem słońca, kaczka nabierała życia i wigoru. Była to samiczka gągoła i jakieś zdarzenie losu sprawiło, że nie miała towarzystwa ze strony osobników swojego gatunku. Również pływające niedaleko krzyżówki nie były w ogóle zainteresowane nawiązaniem znajomości z odludkiem.


Pani gągołowa najwyraźniej zgłodniała, gdyż ożywiła się w końcu na dobre i zaczęła szukać dobrego miejsca do zanurkowania. Chlup! - już coś łapie sobie pod wodą. O gągołach wiele razy opowiadałem, więc tylko kwestią przypomnienia dodam, że spożywają one niemal wyłącznie pokarm zwierzęcy. Zatem nur, który zaprezentowała pani kaczka na pewno zakończył się schwytaniem żyjącego jeszcze stworzonka, być może nawet niewielkiej ryby.
Kaczka raz po raz zerkała w moją stronę. Nie wykazywała zbyt wielkiej trwogi, choć widać było, że ocenia zagrożenie i nie ma ochoty podpływać zbyt blisko.

Gdy przeniosła się na drugą stronę akwenu postanowiłem pójść za nią. Nie odleciała daleko, zapadła tuż za mostkiem. Zatrzymałem się w bezruchu, by jej nie spłoszyć. Postanowiłem poczekać, aż da nura, a wówczas miałem tylko kilka sekund, by znaleźć się jak najbliżej brzegu. Plan zdał egzamin w stu procentach. Pani gągołowa wynurzając się, spojrzała mi prosto w oczy i wydawało się, że jest moją obecnością zaskoczona, bo świdrowanie oczami trwało dosyć długo. Po kilku sekundach wyraźniej konsternacji, kaczka zaakceptowała moją obecność i obserwację porannych rytuałów. Być może samotna pani gągołowa jednak potrzebowała odrobiny zainteresowania i towarzystwa?  Choćby nawet tak dziwnego stworzenia jak człowiek.

Autor: Artur Hampel