Cudowny wschód Słońca, to nie wszystko, co spotkało mnie tego ranka. Tuż przed wyprawą do Puszczy Białowieskiej powitał mnie przed domem przeuroczy ptaszek. Piegża nie dość, że nie jest bojaźliwa, to wręcz szuka ludzkiego towarzystwa i chętnie osiedla się bardzo blisko człowieka. Wydawać by się mogło, że nie przeszkadzają jej ani dźwięki wydawane przez ludzi, ani nawet przez urządzenia, maszyny i pojazdy, z których ludzie korzystają.


Piegża, która raczyła powitać mnie o świcie, była czymś niezwykle zaabsorbowana. Penetrowała niemal każdy rozwinięty pączek liściowy róży pomarszczonej, starając się coś w nim skubnąć. Chwytała w swój zwinny dzióbek coś zielonego i niezwykle małego, ale nie mogłem rozgryźć, czy jest to cześć nafaszerowanego substancjami odżywczymi młodego listka, czy raczej owad, albo miniaturowy pajęczak.
Skąd wiadomo, że to piegża, inaczej mówiąc – pokrzewka piegża? Podpowiem wam. Pierwszym sygnałem jest właśnie jej mała płochliwość. Jeśli spotkacie się z ptakiem, który nie ucieka, a wygląda tak jak na fotografiach, to możecie przyjąć hipotezę, że spotkaliście piegżę. Kolejna cecha, to specyficzny śpiew. Jest wreszcie cecha unikalna dla piegży, niespotykana u innych, podobnych do niej ptaków, ale trzeba się bardzo dobrze przyjrzeć jej oczom. Otóż obwódka oka ma kształt wąskiego, bardzo jasnego, niemal białego półokręgu otaczającego oko od dolnej strony.

Autor: Artur Hampel