W końcu udało się na zalewie Topiło zobaczyć bobra w dzień. A dlaczego nazwałem go luzakiem? Otóż siedział sobie beztrosko na oddalonym dość znacznie brzegu, w miejscu idealnie zacienionym, a gdy chlupnął do wody, ku mojemu zdumieniu ruszył wprost na mnie i nie dają żadnej wiary, że mnie nie widział. Stałem na wysokim nasypie kolejki wąskotorowej doskonale widoczny. Bóbr zaś wynurzył się niemal przede mną i jakby nigdy nic, ciął wodę niczym łódka, kierując się wprost na kolejowy nasyp.
Zapewne schował się do jednej ze swoich nor w nasypie. Nory te nastręczają niemałych problemów. Grobla w wielu miejscach się zapada właśnie na skutek wykopanych w niej dziur. Trzeba bardzo uważać, by się nie zapaść w taką jamę. Najpewniej iść po podkładach kolejowych, które przytwierdzone są do szyn kolejki i dają stabilne oparcie pod stopami.
Zbliża się sezon turystyczny i zapewne jest to jedna z ostatnich wizyt na tym akwenie bobra – luzaka. Powróci dopiero jesienią, gdy kolejka przestanie kursować, a ruch turystyczny zmaleje. Wówczas naprawioną groblę znów zacznie rozkopywać, drążyć w niej korytarze, kryjówki i jamy.
Gdyby nie turystka i konieczność utrzymania torowiska we właściwym stanie technicznym, bobry zapewne byłyby na Topile przez okrągły rok. Dokąd wynoszą się na czas turystycznego sezonu? Przez Topiło przepływa rzeka, zatem szybko mogą przenieść się w wiele spokojniejszych i oddalonych od ludzkiego gwaru miejsc.
Autor: Artur Hampel