Z chwilą, gdy drozd przysiadł na bezlistym krzewie okazało się jak jego upierzenie doskonale maskuje go w zimowej scenerii. Gdyby jeszcze nie odzywał się niezliczoną gamą dźwięków i gdyby pozostał w bezruchu, byłby niemal nie do dostrzeżenia.
Wystarczy chwilę posłuchać, by przekonać się, że drozd to nie byle jaki naśladowca swojej pierzastej braci. Jego śpiew jest tak bardzo zróżnicowany, że gdybyśmy oparli swoje obserwacje wyłącznie o narząd słuchu, to moglibyśmy nabrać mylnego przekonania, że prócz drozda słyszymy też kosa, kowalika oraz inne gatunki ptaków.
Drozd nie jest oczywiście jedynym ptakiem potrafiącym naśladować inne odgłosy, ale przydomek śpiewaka nie został nadany mu przypadkowo. Niewątpliwie nadaje leśnemu koncertowi większego zróżnicowania.