Słoneczny, chłodny wieczór, a po lesie rozlega się jeszcze ciche stukanie w pień drzewa. Stuk, puk, stuk, puk. W Puszczy Białowieskiej można spotkać przeróżne gatunki dzięciołów, warto więc zadać sobie nieco trudu i zbadać tajemnicę jaka kryje się za stukaniem w pień drzewa. Przemieszczałem się powoli, z zadartą głową wpatrując się w nieulistnione korony drzew. Nie chciałem go spłoszyć, a jeszcze nie udało mi się go namierzyć, stąd taka ostrożność.
Jest! Widzę go! Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest to ani dzięcioł duży, ani średni. Szybka obserwacja i już wiadomo, przede mną dzięcioł białogrzbiety!
Obserwowałem jak intensywnie oddzielał od drzewa płatki kory, by z niespożytą energią wydzióbywać jakieś smakołyki. Żerował dość wysoko, co nie ułatwiało obserwacji, ale i tak satysfakcja była ogromna.

Kolejne miejsce występowania tego dzięcioła być może ułatwi mi w końcu lokalizację lęgu i podglądanie podlotów uczących się samodzielnego życia w dzikim środowisku Białowieskiej Puszczy. Oczywiście ta jedna obserwacja nie przesądza jeszcze o tym, że lęgi będą wyprowadzone gdzieś blisko. Na dodatek dzięcioły białogrzbiete mają też swoich naturalnych wrogów, nie są niezniszczalne. Niejeden drapieżnik czyha na ich żywot i dlatego też stwierdzenie tego dzięcioła w tym miejscu nie przesądza jeszcze, że dotrwa on żywy do wiosny, do czasu miłosnych uniesień i do czasu wychowywania piskląt. Nie tracę jednak wiary. Obserwacja godów, to byłoby coś!

Autor: Artur Hampel