Gdy zima rozgościła się w Puszczy Białowieskiej na całego, leśne drogi nie tylko stały się nieprzejezdne, ale w wielu miejscach były wręcz nie do przejścia. W samym lesie, gdzie gęsty podszyt złożony z leszczyny wygięty był w łuki blokujące kolejne ścieżki, musiałem coraz bardziej nadrabiać drogę. Właśnie wtedy napotkałem wilcze tropy, w sumie naliczyłem siedmiu osobników. Postanowiłem pójść kawałek po śladach i zobaczyć w jakim kierunku zmierzały. Tropy były dość świeże, musieliśmy minąć się dosłownie o godzinę, najwyżej dwie. Ku mojemu zdumieniu tropy zaczęły się schodzić i prowadziły na przełaj, przez polanę, wprost na bróg, w którym była wyłożona karma dla żubrów. Wataha musiała dosłownie przejść tuż obok nich i nie mogłem odżałować, że tego widoku nie udało mi się zobaczyć na własne oczy.


Dzień natomiast, w którym śnieg połamał wiele drzew oraz obłamał niezliczone ilości gałęzi, poza tym, że był wyjątkowo śnieżny, to na żubrzej polanie zdawał się być taki jak zwykle. Może tylko żubry sprawiały wrażenie lekko zaskoczonych.

Autor: Artur Hampel