Zdarza się, że w lesie widuję pojedyncze sarny, jak je nazywam – jedynaczki. Nie rudle skupiające po kilka, lub kilkanaście i więcej osobników, a właśnie zwierzęta samotnie przemierzające puszczańskie lasy.
Być może jej towarzyszki rozpierzchły się w ucieczce przed drapieżnikami, a niektóre padły ofiarą wilków, czy nawet rysia. Sarny to delikatne zwierzęta i w spotkaniu z watahą nie mają zbyt wielu szans na przetrwanie.
I choć puszczańskie sarny są bardzo płochliwe, to takie właśnie „jedynaczki”, ku mojemu zdziwieniu, nie są zbyt skore do ucieczki, a nawet przyglądają się i patrzą tak, jakby chciały przekazać jakąś myśl.
A może po prostu nie upatrują w człowieku zagrożenia, a bardziej ratunku? Może właśnie starch przed człowiekiem nie jest tak wielki jak przed leśnymi drapieżnikami?