Kuropatwy przyleciały znienacka, nawet nie wiem dokładnie z którego miejsca się poderwały. Zaznaczyły swoją obecność już w locie głośnym furkotem skrzydeł.
Opadły na ziemię pokrytą śniegiem, niczym puchowe kulki i od razu przystąpiły do żerowania. Co one na tym śniegu znalazły, nie mam pojęcia, ale zajęte były dziobaniem okrutnie. Nie trwało to zresztą długo. W pewnej chwili poderwały się i odleciały, jak to kuropatwy, niezbyt daleko, ale już poza zasięg mojego wzroku.
Padał gęsty śnieg, nie chciałem im przeszkadzać. W taką pogodę byłoby to zwykłym barbarzyństwem. Nadmierna utrata energii spowodowana ucieczką, w połączeniu z niesprzyjającą aurą i trudnością w zdobyciu pokarmu, mogłaby się źle zakończyć dla słabszych osobników stada.
Autor: Artur Hampel