Z lisami często tak mam, że wpadamy na siebie znienacka. Najczęściej nie jestem więc przygotowany z aparatem, by zachować chwilę. Tym razem się udało, a lisek też wydawał się wyrozumiały, gdyż grzecznie poczekał na zdjęcie.
Chwilę się przyglądał, najwyraźniej niemniej zaskoczony spotkaniem. Pokręcił się trochę, niemal w jednym miejscu i odwrócił głowę. Sprawiał wrażenie jakbym mu przeszkadzał zagradzając drogę. W końcu dał za wygraną i wyraźnie niezadowolony czmychnął w głąb lasu.


Autor: Artur Hampel