Przemieszczam się z trudem pokonując zwały śniegu. Sarny z zainteresowaniem przyglądają się mojej walce z przeciwnościami pogody, szczególnie jej męska społeczność. Czy mają tam coś do jedzenia? Większość leży na ściernisku po kukurydzy. Z pewnością jakieś resztki kolb, ukryte głęboko pod warstwą śniegu. Ale po cóż natura obdarzyła sarny w ostre racice? No i zwierzęcy pragmatyzm. Gdyby w tym miejscu nie było pokarmu to i rudla bym nie spotkał. Z trudem docieram do miejsca pobytu saren. Pozwoliły mi się zbliżyć na odległość trzystu metrów. Potem znikły w lesie.
Zaśnieżona przestrzeń, to jak otwarta księga dżungli - widać wszystkie tropy, ulubione ścieżki. Pobudzają ludzką ciekawość. Może, któryś ze śladów doprowadzi mnie do kolejnych zwierząt? Szczęście wciąż dopisuje, dostrzegam je niespodzianie. Za niewielkim wzniesieniem pasą się trzy sarny. Cóż, niewielka to grupa, ale i pokarmu mało. Czym zaspakajają swój głód? Kryjąc się wśród sosen powoli zbliżam się do stadka. Tym razem to ozimina, roślina, którą sieje się na jesień rzepak.