Jak widać nie ma złej pogody na wieczorną kąpiel. Nic, że połowa listopada, dzik z pietyzmem zanurza bok lewy i dokładnie moczy w błotnej mazi. Następnie tak samo bok prawy, odpowiednio długo, koniecznie bez pośpiechu.
Zapewne w gęstym futrze zagnieździli się jacyś nieproszeni krwiopijcy. Cała więc nadzieja w kąpieli, oby pomogło w pozbyciu się pasożytów. A gdyby woda nie dała rady, na pewno uda się przy drugim zabiegu - ocieraniu o pień drzewa. Teraz już można odetchnąć z ulgą.