Siąpił drobny deszcz, temperatura bliska zeru, a widoczność minimalna. Zwierzyna zaczęła korzystać z dobrodziejstw przyleśnych upraw. W oddali w oziminie dostrzegłem sarni rudel, chyba dziesięć sztuk. Nie zdążyłem dokładnie policzyć, bo większość zwierząt natychmiast ukryła się wśród brzóz i sosen. Pozostały trzy najbardziej odważne, choć i one miały ochotę na ucieczkę. Wolałem się wycofać i podejść je z drugiej strony, mając nadzieję, że spotkam jeszcze spłoszony rudel. Jakież było moje zdziwienie, gdy miejsce saren zajęły dwie łosze. One wiedziały o moim nadejściu, stały jednak bez lęku, raczej ciekawe zdarzenia. Ale, czy na pewno? Po chwili zrozumiałem, że to nie ciekawość zatrzymała je na otwartym terenie. Zwlekały z ucieczką, zaniepokojone czymś w głębi lasu. Co czekało je wśród drzew? Niestety, nie każdą zagadkę udaje się rozwiązać.