Znajdziecie go na wilgotnych łąkach w pobliżu Białowieży. W wietrze dni kołysze się razem z trawami i turzycami. Pośród zieleni jego niebieskie, kuliste kwiatostany sprawiają wrażenie zawieszonych w powietrzu, łodyżka zlewa się z resztą roślinności.

Roślina podobno posiada moce odpędzania samego diabła, który chcąc ją zniszczyć, podgryzł korzenie. Stąd wzięła się nazwa czarcikęsa łąkowego (Succisa pratensis), zwanego również morsus diaboli, co dosłownie oznacza ukąszenie diabła. 

Roślina ma silne właściwości lecznicze i niegdyś często służyła ludziom podczas morowych zaraz, zwalczając kaszel i duszność. Tutaj, na wschodzie, leczono nim także kobiece dolegliwości, przykładano na wrzody i podawano dzieciom na spokojny sen. Papką z liści okładano trudno gojące się rany.

Obecnie nie występuje zbyt często, co ma konsekwencje w mniejszej liczebności chronionego motyla - przeplatka aurinia (Euphydryas aurinia), dla którego czarcikęs jest rośliną żywicielską. Jednak nie tylko motyle są amatorami niebieskich kielichów. Siadają na nim także pszczoły w poszukiwaniu miododajnego nektaru.